czwartek, 26 lutego 2009

Pleśniak


Kiedy za oknem pogoda płata nam zimowo-jesienne figle, a wizja spacerów w promieniach wiosennego słońca wydaje się być odległym marzeniem, staram się chociaż w domowym zaciszu dać nam wszystkim kawałeczek słońca i sprawić żebyśmy poczuli się bardziej bestrosko:)
Pamiętam, że ubiegłego lata pleśniak cieszył się na naszym stole niesłychanym powodzeniem. Kiedy w ogrodzie zaczęły pojawiać się pierwsze owoce, pleśniakowe szaleństwo rozpętało się na dobre! I tak, niemalże co tydzień mieliśmy na talerzykach nową, zupełnie inną wersję tego ciasta. Raz dodawałam czarne lub czerwone porzeczki, innym razem jagody czy wiśnie, truskawki lub maliny, co dusza zapragnie! Ahh...to były czasy:)
Dziś moja córcia zapytała mnie gdzie też podział się "Pan pleśniak" ? i czy nie mogłabym go znowu zrobić. W ten sposób zdałam sobie sprawę, że faktycznie dawno już go nie robiłam. Znalazłam mrożone owoce, słoik dżemu z czarnej porzeczki, powidła śliwkowe i do dzieła! w godzinę ciasto było gotowe. Kawałeczek lata w deszczowym, szarym świecie:)

Pleśniak z przepisu Doruś:

Składniki:

  • 200 g masła
  • 4 duże jajka (osobno białka i żółtka)
  • 3 szklanki mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2/3 szklanki + 3 łyżki drobnego cukru
  • szczypta soli
  • 2 łyżki kakao
  • słoik dżemu, powideł lub świeżych owoców (zimą można dodać mrożone)

Zimne masło posiekać w misce razem z mąką, proszkiem do pieczenia, solą, 3 łyżkami cukru i 4 żółtkami. Szybko zagnieść. Ciasto Podzielić na 3 części, jedną z nich zagnieść z kakao. Uformować 3 kule i włożyć do lodówki do stwardnienia.

Białka ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodając 2/3 szklanki cukru.

Blachę 26 x 30 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Schłodzone jasne ciasto zetrzeć na tarce na dno formy. Posmarować grubą warstwą dżemu (lub powideł czy owoców). Na to zetrzeć ciemne ciasto i ułożyć na nim pianę z białek. Na wierzch zetrzeć ostatnią, jasną część ciasta.

Piec około 40 - 50 minut w temperaturze 180ºC. Kroić najlepiej po całkowitym ostygnięciu.

Smacznego!

środa, 25 lutego 2009

Chleb pszenno-żytni na zakwasie


Czy może być coś lepszego niz świeży, pachnący chleb na niedzielne śniadanie? Posmarowany masłem lub dżemem, z miodem albo z twarogiem i pomidorkiem...To jest to co lubimy najbardziej:) Są takie przepisy, do których wracamy zawsze, nie ważne ile wspaniałych chlebowych receptur wypróbowaliśmy. Tak jest własnie z tym chlebkiem. Ideal w każdym calu.
Chleb ma sprężysty miąższ, chrupiącą skórkę i regularne dziurki, jest prawdziwie staropolski, jest domowy...jest nasz:)
Przepis znalazłam na blogu Liski z White Plate:

Cytuję za Liską:

Zaczyn:
360 g mąki żytniej chlebowej (typ 720)
300 g wody
20 g zakwasu żytniego

Ciasto właściwe:
230 g mąki żytniej
300 g mąki pszennej
400 g wody
1 płaska łyżka soli morskiej (jeśli używamy soli zwykłej, należy dać jej mniej)
3 g drożdży suszonych instant (=1 łyżeczka), używam drożdży dr Oetkera lub drożdży Lesafre
Zaczyn

Wieczorem, przed pójściem spać:

Składniki zaczynu mieszamy w misce. Nie miksujemy, chodzi tylko o to, żeby wszystko się połączyło.
Miskę przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 12-16 godzin. (Zdj. 1)

Następnie:

dodajemy do zaczynu wszystkie pozostałe składniki. Mieszamy dokładnie - może być mikserem, ale nie za długo, tak ok. 5 minut - by składniki się połączyły.

Zostawiamy pod przykryciem na ok. 30-60 minut (Zdj. 2).

Ciasto przekładamy do formy wysmarowanej olejem słonecznikowym i otrębami żytnimi (dzięki temu moje chleby nigdy nie przywierają. Nie smaruję ani masłem, ani oliwą.) (Zdj. 3)

Zostawiamy do wyrośniecia na 50-60 minut. Ja spryskuję wierzch olejem.
Jeśli jest ciepło, zdarza się, że już po 30 minutach ciasto jest wyrośnięte. Na moim zdjęciu (Zdj. 4) wyglądało tak po ok. 40 minutach.

Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.

Wyrośnięte ciasto posypujemy, czym kto lubi. Ja posypuję mąką.
Wstawiamy do piekarnika.
Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 220 st C. Jesli chleb zbyt szybko się rumieni, przykrwamy go folią aluminiową. Dopiekamy 30-40 minut.
Po upieczeniu wyjmujemy koniecznie z blaszki i dokładnie studzimy. Nie kroimy gorącego chleba (potem jest lepszy, naprawdę :-)

Smacznego!

wtorek, 24 lutego 2009

Pożegnanie czekoladowego weekendu-Delicja Czekoladowa


Wiem wiem, czekoladowy weekend już za nami, podsumowanie Bei dokonane, przepisy zamieszczone. Mimo wszystko myślami cały czas jestem przy kąpieli wodnej i tabliczce czekolady:)
Chociaż to ciasto zrobiłam w sobote, nie miałam możliwości go zamieścić. Przepis na Delicję Czekoladową odkryłam na blogu Małgosi, która oczarowała mnie zdjęciami i już od pierwszej chwili wiedziałam, że jestem zgubiona:-) Miałam w planach inne ciasto jako uwieńczenie czekoladowego weekendu, ale co tam! jak szaleć to szaleć!
Nie żałuję, że zmieniłam plany, bo to, o którym mowa dziś jest wprost genialne!
Nie będę się rozpisywać nad smakiem, zapachem i konsystęcją, wystarczy spojrzeć na zdjecia Małgosi żeby wiedzieć o czym mówię:)


Cytuję za Małgosią z Pieprz czy Wanilia:
Delicja czekoladowa
wg Pierre Herme'a z moimi zmianami

4 żółtka + 4 białka
100 g cukru pudru (w oryginale 150g)
150g masła bardzo miękkiego (w temp. pokojowej)
200g ciemnej gorzkiej czekolady (dałam 70%)
2 łyżki mąki
100g mielonych migdałów
szczypta soli

Piekarnik nagrzać do temp. 220 st.C. Okrągłą foremkę średnicy 20cm wysmarować masłem.

Czekoladę pokroić na małe kawałki i roztopić w kąpieli wodnej. Lekko przestudzić.
Żółtka utrzeć z cukrem pudrem do białości. Dodać miękkie masło i dalej ucierać. Wsypać mąkę i mielone migdały – połączyć. Na koniec wmieszać płynną czekoladę.
Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodać do czekoladowej masy i bardzo delikatnie (najlepiej silikonową szpatułką lub łyżką) wymieszać, tak by piana nie opadła.

Ciasto wylać do przygotowanej foremki. Wstawić do piekarnika i piec przez 20 min. (u mnie 25 min.). Patyczkiem sprawdzić czy ciasto jest upieczone: patyczek wetknięty w środkową cześć ciasta po wyjęciu powinien być lekko wilgotny.
Upieczone ciasto odstawić do ostygnięcia.
Smacznego!

sobota, 21 lutego 2009

Pudding czekoladowy




Jak szaleć to szaleć. A co! w ten weekend nie żałujmy sobie niczego:-)
Dwie tabliczki czekolady, trzy, cztery....ile wlezie, no może bez przesady, ile jesteśmy w stanie wsunąć:)
Właściwie dziś miałam pokazać coś zupełnie innego, ale w związku z małymi opóźnieniami w dostawie produktów, zdecydowałam się na tę oto miseczkę słodyczy...
Nie ma nic bardziej kojącego i napełniającego miłym uczuciem słodkości niż miseczka czekoladowego puddingu z jeszcze ciepłym i płynnym wnętrzem. Wprawdzie mogłoby się wydawać, że to spóźniona propozycja na walentynki, gwarantuję, że nią nie jest:)
Przepis znalazłam na stronie Asi z kwestii smaku i od razu przypadł mi do gustu.
Mocno czekoladowy, idealny na słodkie popołudnia. Zosia miała niezły ubaw wyjadając pudding z ramekina, jej buźka wyglądała jak jedna wielka tabliczka czekolady:-)
polecam słodko i gorąco!


Cytuję za Asią z kwestii smaku:

Składniki, 2 porcje:

• 50 g masła + do posmarowania foremek
• 1 łyżka mielonych migdałów + do posypania foremek
• 100 g ciemnej czekolady, połamanej na kosteczki
• 1 żółtko i 1 jajko - ogrzane do temperatury pokojowej
• 2 - 3 łyżki (do smaku) cukru pudru
• 4 łyżki likieru (opcjonalnie) Baileys lub kawowego likieru Kahlua
• cukier puder do posypania
2 foremki:
ramekiny lub filiżanki żaroodporne (np. z porcelanitu)


  • Piekarnik nagrzać do 220 stopni. W kawałku papieru do pieczeniu lub folii aluminiowej wyciąć serduszko w takiej wielkości aby zmieściło się w foremce. Foremki wysmarować masłem i obsypać migdałami.
  • Do plastikowej miseczki włożyć połamaną czekoladę wraz z masłem. Umieścić ją na garnuszku z lekko gotującą się wodą i roztopić ciągle mieszając.
  • Ubić żółtko i jajko razem z cukrem pudrem na puszysty krem. Bardzo delikatnie, tak aby piana nie opadła, wymieszać drewnianą łyżką z masą czekoladową, a następnie ze mielonymi migdałami i likierem.
  • Masę wlać do foremek i wstawić do piekarnika na około 10 minut, aż puddingi urosną i zastygną (ja lubię gdy w samym centrum pozostają jeszcze płynne).
  • Położyć wycięty kawałek papieru lub folii na każdym z puddingów i posypać grubo cukrem pudrem. Zaraz podawać. Deser można przygotować wcześniej. Można jeść ostudzony lub też podgrzany w piekarniku.
Smacznego!

piątek, 20 lutego 2009

Brownies idealne :-)



I nareszcie jest! Czekoladowy weekend czas zacząć:-)
Kiedy tylko zobaczyłam, że Bea organizuje taka słodką "imprezę" nie mogłam ukryć radości. Czekoladowy weekend...3 wspaniałe dni wypelnione po brzegi czekoladowymi pysznościami. Zero wyrzutów sumienia, że kaloryczne, że nie zdrowe, w końcu mam sprytną wymówkę i usprawiedliwienie, NIE JESTEM SAMA W TYM SZALE :)
Czekolada jest tym składnikiem wszelkich wypieków czy deserów, który dodaje im powagi, dostojności a przy tym zamienia je w istny raz dla podniebienia. Czekoladowy tort...Sernik podwójnie czekoladowy, Czekoladowe Trufle, Czekoladowy suflet z sosem malinowym...Brownie...Czyż nie brzmi to wspaniale?
Pierwszą moją propozycją jest klasyczne brownies. Ciężkie, wilgotne, z chrupiącą skórką, które oczarowuje mnie na nowo z każdym kęsem...
polecam! Przepis Nigelli z "How to be a domestic goddess"

Składniki:

  • 375 g niesolonego masła
  • 375 g dobrej jakości gorzkiej czekolady
  • 6 jajek
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
  • 500 g cukru pudru (dałam 390 g)
  • 225 g mąki
  • 1 łyżeczka soli
  • 300 g posiekanych orzechów włoskich

Masło i czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, lekko przestudzić. W osobnym naczyniu wymieszać roztrzepane jajka z cukrem i wanilią. W osobnej misce wymieszać mąkę z solą. Zawartość naczyń połączyć, dokładnie wymieszać, dodając orzechy.

Formę o wymiarach 33x23cm wyłożyć papierem do pieczenia (ja piekłam z połowy przepisu w formie 21x21cm). Piec przez 20 - 25 minut w temperaturze 180ºC (nie dłużej! jeśli brownies jest gotowe wcześniej należy je wyciągnąć ). Gotowe są suche u góry, lecz w dalszym ciągu lepkie w środku.

Ostudzić, pokroić w kwadraty.

Smacznego!


środa, 18 lutego 2009

Makaron z brokułami i rukolą


Makaron to jedna z tych potraw, która w naszym domu nie znudzi się chyba nigdy. Nie ważne jakie doda się składniki, zawsze będzie to coś pysznego:)
Kiedy byłam mała kochałam makaron na słodko. W ciepłe, letnie popołudnia mama przygotowywała mi makaron z twarogiem i wiśniami, albo po prostu z cukrem. Pamietam, że tak jak nie znosiłam tłustych i rozgotowanych obiadów w szkolnej stołówce, tak zawsze z niecierpliwością czekałam na racuchy i makaron z wisniami przygotowane przez panie kucharki:) inna moją miłością była zupa owocowa z makaronem...ahh do dziś ją uwielbiam!
Kiedy byłam starsza zaczęłam odkrywać coraz to nowe smaki, inne, nieznane mi dotąd połączenia.
Spaghetti bolognese czy carbonara stał się istnym klasykiem w naszym domowym menu.

Nie raz pisałam o tym, jaka potrafię być zaganiana. Czasem muszę zrobić 100 rzeczy na raz i nie mam czasu na wyszukane przepisy. Tak było też ostatnim razem.
Historia dzisiejszego makaronu nie jest zbyt skomplikowana czy wyszukana. Powiedziałabym, że jest życiowa.
Środowe późne popołudnie. Wracam z pracy, zmęczona. Pomysłów na szybki i smaczny obiad-jak na złość brak. Idę do lodówki, szperam po szafkach. Widzę brokuła, rukolę, śmietanę. Patrzę, Pappardelle . Myślę-makaron:)
E vuala! w mgnieniu oka, dosłownie w 20 min mam przed sobą pyszny, sycący i nieziemsko pachnący makaron:)

Składniki:

  • jeden brokul, pokrojony w różyczki
  • rukola
  • jedna mała cebula
  • śmietankaa do sosów 18% lub 12%
  • czosnek
  • makaron Pappardelle
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • sól
  • świeżo starty parmezan(opcjonalnie)

Makaron ugotować w osolonej wode, aż będzie al dente. Odcedzić, przelać lekko zimną wodą.
Brokuła pokroić w różyczki, ugotowac w lekko osolonej wodzie (nie przykrywać, bo straci swój piękny zielony kolor!)
Cebulę zeszklić na patelni.
Śmietankę podgrzać, doprawić solą i pieprzem, dodać brokuła, cebulę. W razie potrzeby jeszcze doprawić.
Przełożyć na talerz. Dodać rokolę, posypać swieżo startym parmezanem.

Smacznego!

wtorek, 17 lutego 2009

Buchty z powidłami


Przepis na te bułeczki krąży po blogach od dawna. Pierwszy raz zobaczyłam go na blogu Liski a ostatnio przypomniala mi o nim Małgosia z pieprz czy wanilia.
Nie mogłam się powstrzymać, musiałam je upiec.
Bułeczki zniknęły ze stołu w tempie ekspresowym i z całą odpowiedzialnością melduję, że są p r z e p y s z n e !!
Gorąco polecam!

Cytuję za Małgosią z pieprz czy wanilia:

3 żółtka
40 gram cukru
250 g mąki
20 g drożdży świeżych
1/2 łyżeczki soli
skórka cytrynowa
1/2 szklanki mleka (ok. 125 ml)
50 g masła, roztopionego i ostudzonego (dałam 70g)
120 g powideł (użyłam śliwkowych)

Żółtka utrzeć z cukrem na kogel-mogel. Dodać lekko podgrzane mleko, wyrośnięte drożdże, skórkę cytrynową i sól, a następnie mąkę. Zagnieść gładkie ciasto. Na końcu dodać masło. Dokładnie wyrobić. Przełożyć do miski, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia (u mnie trwało to ok. 2 h).
Gdy ciasto wyrośnie, odrywać kawałki o wadze ok. 40 g - ręce macać w tłuszczu, bo ciasto jest raczej klejące, ale nie należy dosypywać mąki (nie musiałam tego robić, ciasto bardzo ładnie się formowało) .
Formować bułeczki, do każdej wkładając do środka czubatą łyżeczkę powideł.
Bułeczki układać w wysmarowanej masłem formie (ok. 21/21cm) tak, by się lekko stykały. Odstawić do wyrośnięcia na ok. 1h.
Piekarnik nagrzać do temp. 180 st C.
Wyrośnięte buchty posmarować białkiem (ja posmarowałam roztopionym masłem) i wstawić do pieca na mniej więcej 20-30 minut - należy sprawdzać drewnianym patyczkiem, czy ciasto w środku nie jest surowe.
Po upieczeniu lekko wystudzić i 'pocukrować'.


sobota, 14 lutego 2009

Śmietankowe ciasteczka




Ostatnio na blogach aż roi się od przepisów na te wspaniałe ciasteczka.
Pierwszy raz zobaczyłam je na blogu Doroty i od razu mnie oczarowały.
Robiłam je już wiele wiele razy i zawsze się udawały. Dziś, ponieważ mamy walentynki dedykuję ten przepis wszystkim zakochanym:-)
Składniki:

*27 dag mąki

*25 dag masła

*5 łyżek gęstej śmietany

*1 żółtko

*1 białko do posmarowania

*cukier kryształ do posypania (u mnie trzcinowy Dry Demerara)

Wykonanie:

Wszystkie składniki zagnieść. Ciasto rozwałkować i wykrawać niezbyt cienkie ciasteczka. Posmarować białkiem i posypać mocno cukrem. Piec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia około 17-20 minut w temperaturze 175 stopni, aż będą lekko rumiane.

Smacznego!

piątek, 13 lutego 2009

London Cheesecake


Ostatnio zdałam sobie sprawę, że do tej pory ani razu nie napisałam nic o sernikach, a przecież tak bardzo je kochamy. Mój mąż, gdyby tylko mógł, jadłby je codziennie, na każde święto i urodziny. Oczywiście w towarzystwie innych ulubieńców: makowaca, ulubionych czekoladowych muffinek i tarty Tatin :-)
Ja sama, jestem wielką fanką wszystkich ciast z serem, a sernik Londyński, to jeden z moich największych faworytów. Kremowy, delikatny w smaku, puszysty. Rozpływa się w ustach!
przepis Nigelli z "How to be a domestic goddess"
Słodkich i pełnych miłości Walentynek:-)
polecam!


Składniki na spód:

  • 150 g ciastek digestive
  • 75 g masła, roztopionego
Składniki na masę serową:
  • 600 g kremowego twarożku (może być 3-krotnie mielony)
  • 150 g cukru pudru
  • 3 duże jajka
  • 3 duże żółtka jajek
  • 1,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego (można dać cukier waniliowy)
  • 1,5 łyżki soku z cytryny
Polewa:
  • 145 ml kwaśnej śmietany
  • 1 łyżka cukru pudru
  • pół łyżeczki ekstraktu z wanilii (może być kilka kropel aromatu waniliowego)

Ciasteczka zmienić lub rozgnieść na okrychy, dodać masło i wyrobić Wyłożyć ciasteczkową masą spód formy (o średnicy 20 cm), przyciskając drugą stroną łyżeczki. Schłodzić formę w lodówce, do momentu przygotowania masy serowej.

Rozgrzać piekarnik do 180 stopni

Serek ubić, aż stanie się gładki, następnie dodać cukier. Wbijać jajka i żółtka jajek, dodać wanilię i sok z cytryny.

Teraz czas na kąpiel wodną. Zagotować wodę w czajniku. Owinąć formę podwójnie złożoną folią, włożyć do większej formy. To uchroni sernik od wody, w trakcie pieczenia w kąpieli wodnej. Wlać masę serową do formy z ciasteczkowym spodem, i wlać gorącą wodę do większej formy (mniej więcej do połowy wysokości). Wstawić do piekarnika i piec 50 minut. Powierzchnia sernika powinna być ścięta i "sztywna" na tyle, że polewa nie wsiąknie. Zmiksować śmietanę z cukrem i wanilią, rozsmarować na powierzchni sernika. Wstawić do piekarnika jeszcze na 10 minut.
Uwaga! tego sernika, nie pieczemy do suchego patyczka, ponieważ zawsze będzie wilgotny:)

Ostudzić. Najlepiej włożyć na kilka godzin do lodówki( ja włożyłam na całą noc).

Smacznego!


wtorek, 10 lutego 2009

Chleb węgierski na zakwasie




Kolejny wspaniały przepis zaczerpnięty z bloga Liski z "white plate".
Chlebek jest wspaniały. Ma chrupiącą skórkę, wilgotny miąższ i typowy, rustykalny smak. Do tego długo zachowuje świeżość. Czego można chcieć więcej? kolejny z moich chlebowych faworytów:-)
polecam!

Cytuję za Liską:

składniki:

200 g wody
3 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżeczka cukru
450 g zakwasu żytniego
450 g mąki pszennej chlebowej
3 płaskie łyżeczki soli morskiej (jeśli kamienna, dajemy mniej)
150 g ugotowanych ziemniaków przeciśnietych przez praskę
1 łyżka kminku


Drożdże mieszamy z cukrem i wodą Odstawiamy na 15 minut.
Po kolei dodajemy pozostałe składniki - najpierw płynne, potem suche. Zagniatamy ciasto - można mikserem z hakiem.
Ciasto będzie dosyć luźne i klejące.
Przełożyć do miski, przykryć folią i pozwolić mu odpocząć 30 minut.

Keksówkę lub gliniany garnek spryskać olejem i wysypać otrębami żytnimi.
Przełożyć ciasto i odstawić do wyrośnięcia (u mnie zajęło to 3 godziny).

Piekarnik nagrzać do 180 st C. Wstawić wyrośnięty chleb i piec ok. 45 minut. Jeśli pieczemy w garnku - garnek wstawiamy do zimnego piekarnika, nastawiamy na temp. 180 st C i pieczemy ok. 60 minut (w zaleźności od tego, jak szybko nagrzeje się piekarnik. Od momentu osiągniecia przez niego temp. 180 st C, czas pieczenia wynosi ok. 45 minut).
Upieczony chleb popukany od spodu, wydaje głuchy odgłos.

Przed krojeniem należy bochenek dokładnie wystudzić.

Smacznego!

niedziela, 8 lutego 2009

Muffiny jak batoniki



Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten przepis na blogu Liski, od razu przypadł mi do gustu:)
Propozycja na zdrowe drugie sniadanie, podwieczorek czy po prostu zwykła przekąskę w ciągu dnia:) Muffinki są pyszne, wilgotne z uwielbianą przez córcię kruszonką. Całość rzeczywiście sprawia, że smakują jak batoniki flapjack, które kupuję hurtowo kiedy tylko jestem w Angliii:)
Gorąco polecam!

Cytuję za Liską z whiteplate:

Składniki:

  • 150 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1/2 cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 małe jabłko, obrane i starte na grubej tarce
  • 120 g startej marchwi
  • 80 ml oleju słonecznikowego
  • 50 g dowolnych orzechow
  • 50 g rodzynek
  • 30 g wiórków kokosowych
  • 2 jajka
  • 120 g cukru
Kruszonka:

30 g masła
40 g mąki
10 g cukru
20 g płatków owsianych błyskawicznych (powinny to być bardzo drobne płatki)
10 g pestek słonecznika
10 g sezamu
1 łyżka miodu
1 łyżeczka wody
1 łyżeczka oleju słonecznikowego


Kruszonka:

W miseczce wymieszać wszystkie składniki łyżką do czasu, aż porobią się grudki. Odstawić.

W drugiej misce przesiać mąkę, proszek do pieczenia, cynamon i sól.
Jajka ubić z cukrem i wanilią, dodać olej, a na końcu tarte jabłko i marchew. Wmieszać orzechy, rodzynki i kokos, a na końcu mieszankę suchych składników. Mieszać niezbyt długo, tylko tyle, by wszystkie składniki się połączyły.
Wlać do formy muffinkowej wysmarowanej masłem lub olejem. Na wierzch każdego muffina wsypać kruszonkę.
Piekarnik nagrzać do temperatury 170 st C.
Wstawić muffiny i piec je ok. 20-25 minut. Drewnianym patyczkiem należy sprawdzić stopień upieczenia - zdarza się≤ że dopiekają się szybciej.

Ostudzić.
Najlepiej smakują następnego dnia.

Smacznego!


sobota, 7 lutego 2009

Krem z porów



Propozycja na szybki i smaczny obiad. Zupę robi się w dosłownie pół godzinki, a efekt jest wspanialy:) Bardzo lubię kremy z warzyw, są w naszym stałym repertuarze, między innymi ze względu na prostote i szybkość wykonania no i oczywiście dlatego, że Zosia niesłychanie upodobała sobie takie formy obiadków, a i my bardzo na tym korzystamy:-)
Wyczytałam kiedyś w internecie, że często do kremu z porów dodaje się serek topiony. Na początku podchodziłam do tego pomysłu dość sceptycznie, no bo jak to, serek topiony w zupie?! ale potem...pomyślałam, czemu nie? no i dodałam kawałeczek do mojej miseczki. Teraz, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że efekt miło mnie zakoczył. Moim zdaniem zupa nie tyle straciła smak, co wręcz stała się lepsza! Kolejny dowód na to jak prawdziwe ( wspominane teraz z wielkim sentymentem) były słowa mojej babci "nie wierz gębie dopóki nie poczujesz na zębie", śmieszne, ale życiowe :-)

Składniki na 6 porcji:

  • 500g ziemniaków, obranych i pokrojonych na małe kawałki
  • 500g pora umytego, i pokrojonego na małe krązki
  • 900ml wywaru warzywnego
  • 1 łyżka majeranku
  • 1 łyżka tymianku
  • 1/4 łyżeczki startej gałki muszkatułowej
  • 1 cebula, drobno posiekana
  • 25g masła
  • 1/2 łyżki cukru
  • ser emmentaler do posypania lub serek topiony(jeśli tak jak ja zaryzukujecie i dodacie do zupy)

Do garnka wrzucić ziemniaki, pora, majeranek, tymianek i gałkę. Zalać wywarem. Przykryć i gotowac na wolnym ogniu przez ok. 20min, aż ziemniaki zmiękną.

W między czasie na małej patelni rozpuścić masło, dodać cebulę i smażyć przez około 5min po czym dodać cukier i smażyć kolejne kilka minut, aż cukier zacznie się karmelizować. Zdjąć z ognia i dodać do warzyw. Zmiksowac przy pomocy ręcznego blendera (W tym momencie można dodać serek topiony). Wymieszać, doprawić solą i czarnym pieprzem.

Przelać do miseczek i posypać startym serem emmentaler(jeśli nie dodawaliśmy topionego).

Smacznego!

wtorek, 3 lutego 2009

Kruche ciasteczka z dżemem


Kiedy po raz pierwszy na blogu Liski zobaczyłam przepis na kruche ciasteczka z dżemem wspomnienia dzieciństwa stanęły mi przed oczyma, jak gdyby to wszystko działo się wczoraj. Jak gdybym zaraz miała spakować plecak, założyć kolorowe spinki, niebieski sweterek, z czerwonym kwiatkiem, który pamiętam do dziś...Kiedy byłam mała, przynajmniej trzy razy w tygodniu chodziłyśmy z mamą do cukierni. Najczęściej kupowałyśmy ciasteczka. Pamiętam, że moimi ulubionymi były tak zwane "muszelki". Krucho-piaskowe ciasto, przełożone dżemem, na jednym z końców oblane czekoladą. Mmm....do dziś kiedy spotykam je w cukierni, nie mogę przejść obojętnie. Inną moją ulubioną słodkością, na którą czekałam z niecierpliwością były kruche ciasteczka z dżemem. Maślane, słodkie....rozpływające się w ustach. W niedzielne popołudnia, nie było nic tak pysznego i sprawiającego radość jak muszelka i kurche ciasteczka, pomijane szklanką mleka...
Polecam gorąco!

Cytuję za Liską:

Ciasteczka z dżemem

80 g miękkiego masła
80 g cukru pudru
2 łyżki mleka
1/2 op. cukru waniliowego
120 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
40 g budyniu waniliowego lub śmietankowego
100 g dowolnego dżemu


Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Blachę do pieczenia wyloxyć papierem do pieczenia.
Masło zmiksować z cukrem, następnie dodać mleko.
Mąkę, proszek, budyn i wanilię przesiać do miski, następnie ubijając masło, powoli wsypywać do niego suche składniki.
Łyżeczką nabierać ciasto, formować z niego kulkę, następnie końcem drewnianej łyżki robić w kulkach dziurki, które następnie wypełnić dżemem.
Układać na blasze zachowując kilkucentymetrowe odstępy.
Wstawić do piekarnika i piec 12-15 minut. Ciasteczka powinny być lekko rumiane, ale nie brązowe.
Po upieczeniu ostudzić na kuchennej kratce.
Ciasteczka zachowują świeżość przez ok. 7 dni.

Smacznego!

Wszelkie prawa zastrzeżone!
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej zgody zabronione. Zdjęcia i teksty są mojego autorstwa i nie zgadzam sie na ich kopiowanie oraz rozpowszechnianie bez mojej zgody (patrz : Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych)